MAM DO WAS WAŻNE PYTANIE. JEST W NOTCE POD ROZDZIAŁEM :)
- Nie żartuj, Lucy. – jęknęła moja mama, chociaż dobrze zdawała sobie sprawę, że mówiłam poważnie.
Spojrzałam w stronę siostry, która z niedowierzania zakryła usta dłonią i tylko wpatrywała się we mnie. Nie widziałam w jej oczach smutku, łez, żadnych emocji. Po prostu patrzyła na mnie pustym wzrokiem.
- To białaczka. – kontynuowałam. – Ostra białaczka szpikowa. Przepraszam, że Wam nie powiedziałam, bardzo Was przepraszam. – do oczu zaczynały mi napływać łzy. – Ja… ja po prostu nie wiedziałam jak… Nie potrafiłam… Przepraszam… - usłyszałam kroki, a chwilę później poczułam zapach perfum mojej mamy oraz jej ramiona oplatające moje plecy.
- Nie przepraszaj, słonko. Nie masz za co, dobrze o tym wiesz. – jej głos łamał się, mimo, że próbowała być silna.
- Cały ten czas nas okłamywałaś? – spytała poważnie Adelaide. – Cały ten czas? Od momentu, w którym zasłabłaś, czy może dłużej? I Ty jeszcze śmiesz czepiać się mnie, że nie byłam z Tobą szczera na temat Daniela? – niewiele brakowało, by wybuchła, lecz po ostatnim zdaniu momentalnie zamilkła.
- Przykro mi z powodu Twojej choroby, Lucy, ale na mnie chyba już pora. – powiedział niepewnie Daniel, wstając z kanapy. - Dziękuję za ko... – nie zdążył dokończyć, bo przerwałam mu.
- Nie, Daniel, zostajesz. Mówiąc, że mam dość kłamstw nie chodziło mi tylko o raka. Mam dość WSZYSTKICH kłamstw, które otaczają naszą rodzinę. Każdego oszustwa, którego ktokolwiek, kiedykolwiek się dopuścił! Mam dość tego, że moja własna matka okłamywała mnie przez całe moje życie! Mam dość tego, że moja siostra robiła to samo przez ostatnie kilka miesięcy! – wykrzykiwałam przez łzy, to, co bolało mnie najbardziej. Brak wsparcia Adelaide był kolejnym nożem wbitym w moje plecy i nie wytrzymałam. Musiałam pozbyć się z siebie tego wszystkiego. – MAM DOŚĆ, ROZUMIECIE?
- Lucy… - zaczęła moja matka.
- Nie, mamo! Teraz to ja mówię. Co Ty w ogóle sobie myślałaś, przez całe życie ukrywając przed nami fakt, że Daniel to nasz brat? Jak mogłaś patrzeć mi w oczy każdego dnia, skrywając tak wielki sekret? I… czekaj, Ty zdradziłaś tatę! – spojrzałam na nią z pogardą.
- Lucy, wysłuchaj mnie, proszę. – mówiła ciągle łamiącym się głosem.
- No, śmiało. Tłumacz się, ale nie wiem, czy istnieją słowa, które sprawią, że Ci wybaczę. – rzuciłam.
- Nie zdradziłam Twojego ojca. Prawda, byliśmy ze sobą przed narodzinami Daniela, ale mieliśmy jakieś kilkanaście miesięcy przerwy. W tym czasie poznałam ojca Twojego brata, zaszłam w ciążę, urodziłam Daniela, ale zrozumiałam, że nie mogę tak żyć. I nawet nie wiesz jak bardzo mnie to bolało, musiałam odejść. – spojrzała na chłopaka, a jego oczy momentalnie zaszkliły się. – Twój ojciec nie był najlepszym człowiekiem, przepraszam. Chciałam Cię wychować, ale on mi nie pozwolił. Więc odeszłam. Zostawiłam Cię tam, gdy miałeś kilka miesięcy i to była najgorsza decyzja w moim życiu. Wybacz mi, Danny. – kobieta wybuchła gorzkim płaczem, ale żadne z nas nie potrafiło nawet jej przytulić. Bolał mnie jej widok w takim stanie, ale żywiłam do niej urazę. To samo widziałam w oczach Daniela i Adelaide. Wszyscy musieliśmy to przemyśleć, wziąć kilka głębokich oddechów a dopiero potem robić jakiekolwiek kroki.
Usłyszałam chrząknięcie, a gdy spojrzałam w stronę, z którego dochodziło, ujrzałam stojącą przy drzwiach Adelaide. W kilka sekund dołączył do niej Daniel i oboje opuścili dom bez słowa.
Kilka dni później
Sytuacja w domu niewiele się zmieniła. Od pamiętnej soboty nie widziałam ani nie kontaktowałam się z Adelaide, która ciągle obrażona była na cały świat – no, może prócz Daniela. Mówiąc o nim, umówiliśmy się na spacer, by wyjaśnić sobie wszystko. Miałam też nadzieję, że lepiej go poznam i co najważniejsze – polubię. Zdecydowaliśmy, że przyjdzie do restauracji gdy skończę moją zmianę, a wtedy gdzieś wyskoczymy. Do końca pracy zostały mi dwie godziny, więc ciągle krzątałam się między stolikami i przecierałam je wilgotną szmatką. Moje myśli wciąż i wciąż krążyły wokół matki, z którą relacje były gorsze niż kiedykolwiek. Mijałyśmy się w drzwiach, nie wymieniając słowa. Śniadania jadłyśmy oddzielnie, kolacje również. Nie patrzyłyśmy sobie w oczy, ignorowałyśmy się wzajemnie. Kobieta spytała mnie kilka razy jak się czuję, lecz ja kwitowałam to zwykłym „okej”. Namawiała mnie także, bym zrezygnowała z pracy, nie miałam jednak takiego zamiaru.
Nie spostrzegłam nawet gdy skończyłam moją zmianę a w drzwiach pojawił się Rivers. Chłopak pomachał mi, dając znać, że jest gotowy do wyjścia. Pognałam na zaplecze by zmienić mój strój z roboczego na codzienny i chwilę później wspólnie kierowaliśmy się w stronę parku. Po drodze wstąpiliśmy do kawiarni i kupiliśmy sobie po shake’u, a ja przy okazji dowiedziałam się, że jego ulubionym smakiem są truskawkowe. To było nasze pierwsze podobieństwo.
Zajęliśmy miejsce na najbliższej ławce i kontynuowaliśmy nasze dyskusje na temat shake’ów, lodów, ciast, wymieniając się poglądami. Jak się okazało, wiele nas łączyło, a Dan był przezabawnym chłopakiem.
- Nie lubię jeść na śniadanie naleśników, ale moja była dziewczyna nie jadała niczego innego, rozumiesz? – śmiał się głośno. – Wyobraź sobie co ja przeżywałem przez te dwa lata z nią pod jednym dachem!
- Ja tak samo! Nienawidzę naleśników! – powiedziałam z ekscytacją w głosie.
- A Ashton? – spytał ciekawsko.
- Co Ashton?
- Ashton jada naleśniki na śniadanie? – zrozumiałam, o co pytał.
- Myślę, że tak. Może nie nałogowo, ale wiem, że je lubi. A jeśli pytasz o to, czy razem mieszkamy to odpowiedź brzmi nie. – spuściłam głowę w dół. – Myśleliśmy o tym, ale to za wcześnie.
- Rozumiem. Jak długo jesteście razem? No dalej, opowiedz mi o waszym związku. – szturchnął mnie w ramię.
- Więc poznaliśmy się w liceum, długo nie chciałam się z nim umawiać, ale w rezultacie zgodziłam się a jedna randka przerodziła się w kolejną i kolejną. No i jesteśmy parą, trochę dłużej niż dwa lata. Zawsze staram się im towarzyszyć przy wywiadach, koncertach i takich innych sprawach. Im, to znaczy Ashtonowi i naszym przyjaciołom. Poznałeś ich, co nie? – zaśmiałam się podnosząc jedną brew w górę. – No, ale teraz nie wiem jak to będzie, są aktualnie w Stanach, żeby załatwić różne formalności dotyczące ich światowej trasy, mają dać kilka koncertów, udzielić kilku wywiadów i tak dalej. Za kilka tygodni wracają. A aktualnie jestem tu sama. – patrzyłam przed siebie na bawiące się między drzewami dzieciaki.
- A ja? Masz przecież mnie. A to, że poznaliśmy się niedawno, nie zmienia faktu, że jesteśmy rodzeństwem, no nie? – spojrzałam tylko na niego, uśmiechając się.
- Właściwie… jak to się stało? Jak się dowiedziałeś… o nas? I w ogóle? Opowiedz mi swoją historię. – spytałam po chwili ciszy.
- Jak miałem dziesięć lat…
- To wiem.
- Błąkałem się po rodzinach zastępczych aż…
- To też wiem.
- Trafiłem do drugiego ośro…
- To też.
- Jest coś, czego nie wiesz? – zaśmiał się.
- Pewnie tak. – skinęłam głową i zachichotałam. – Opowiedz mi swoją historię od momentu gdy zacząłeś mieszkać sam. – dopowiedziałam i przekręciłam się tak, by siedzieć bokiem do oparcia.
- Okej, - chłopak powtórzył czynność po mnie - więc jak skończyłem osiemnastkę dostałem mieszkanie od jakiegoś dalekiego krewnego ze strony ojca. Musiałem je utrzymać, więc poszedłem do pracy, ale takiej dorywczej. Miałem ich kilka, a w między czasie chodziłem na kursy i tak dalej, żeby nauczyć się lepiej pisać. Zawsze ciągnęło mnie do dziennikarstwa. Ach, no i ciągle wspierałem mój ośrodek. Około trzech lat później zdobyłem pierwszą pracę w małej redakcji i postanowiłem zaadoptować chłopaka, z którym strasznie zżyłem się przez ten cały czas. Potem on skończył osiemnastkę, wyprowadził się i poszedł na studia, ale do dziś się przyjaźnimy. Teraz jest w wieku Twojego Ashtona, albo i rok starszy. No, ale przechodząc do tego jak Was znalazłem. Nie wiedziałem, że mam rodzeństwo, ale zawsze chciałem poznać moją matkę. Spytać ją czemu mi to zrobiła. Nigdy jednak nie starałem się o to, bo po prostu bałem się, że to będzie dla mnie za dużo. Gdy zatrudniłem się w redakcji Adelaide nawet nie wiedziałem, że ona istnieje. To były moje początki, więc nie pisałem jeszcze artykułów. Raz moja przełożona kazała mi posegregować dokumenty pracowników więc się za to zabrałem. Wpadłem wtedy na kartę Adelaide, a jej nazwisko zaczęło mi coś przypominać. Kopałem tak głęboko, aż dowiedziałem się prawdy. Zaprzyjaźniliśmy się – co prawda z początku robiłem to z przymusu, ale potem bardzo ją polubiłem i jakiś czas później powiedziałem jej prawdę. Ciężko to przyjęła, ale w rezultacie nie odwróciła się ode mnie i planowaliśmy wam razem powiedzieć. Miałem się do Ciebie nie zbliżać, ale nie wytrzymałem i musiałem Cię poznać. Zrobiłem to w trochę zły sposób. – chłopak znów się zaśmiał. – No, to byłoby na tyle. – rzucił i głęboko odetchnął.
- Muszę przyznać, że byłam przerażona i miałam Cię za świra, ale w sumie jesteś fajny.
- Ja miałem Cię za pustą lalę, sorry. – wybuchnął głośnym śmiechem, a mi przeszło przez myśl, że robił to przez większość czasu. Był pełen pozytywnej energii.
- Udam, że tego nie słyszałam! Ale wiesz, myślę, że powinniśmy się jeszcze spotkać.
- Czekałem, aż to powiesz. Mam nadzieję, że wiesz, że teraz się ode mnie nie uwolnisz? – w jego oczach znów pojawiły się iskierki a na twarzy zawitał promienny uśmiech. Kiwnęłam tylko głową, bo chłopak pociągnął mnie za rękę, jednocześnie wstając z ławki.
- No chodź! – krzyknął i ciągle trzymając moją dłoń zaczęliśmy biec w całkiem nieznanym mi kierunku, śmiejąc się, piszcząc i żartując.
Po powrocie do domu wszystko znów zaczęło mnie przytłaczać. Spędziłam świetne popołudnie w towarzystwie Riversa, ale straciłam humor gdy tylko zobaczyłam moją mamę. Powędrowałam do swojego pokoju, gdzie postanowiłam przebrać się w coś wygodnego. Gdy już to zrobiłam, zmęczona opadłam na łóżko i ledwo sięgnęłam po komórkę. W kontaktach wyszukałam numer Ashtona, licząc na to, że będę mogła opowiedzieć mu wszystko. Cały wieczór po kolacji spędziłam na rozmawianiu z nim i Calumem. Chłopacy chwalili mnie za to, że w końcu zdradziłam rodzinie prawdę o chorobie, ale nie obyło się także bez złoszczenia za mój wybryk z Danielem. Trzymali jednak kciuki i chcieli, bym po spotkaniu z bratem od razu zdała im relację. Za to między innymi ich kochałam.
Po kilku sygnałach straciłam nadzieję na usłyszenie jakiegokolwiek głosu. Rozłączyłam się i spróbowałam zadzwonić do Caluma. Ten także nie odbierał. Nie chciałam spędzać kolejnego dnia przed komputerem, więc zeszłam do garażu.
Roiło się tu od kurzu i staroci. Nic dziwnego, w końcu nikt nie spędzał tu czasu ani nie sprzątał od paru dobrych miesięcy. Z trudem przedostałam się na tył pomieszczenia, a gdy zobaczyłam cel mojej podróży, na twarzy od razu wymalował mi się uśmiech. Przede mną stało brązowe pianino. Nie zajmowałam się grą czy śpiewem profesjonalnie, byłam samoukiem. Nie przeszkadzało mi to jednak w czerpaniu przyjemności, bo jedynie o nią mi chodziło. Grałam gdy miałam ochotę oderwać się od rzeczywistości i to był właśnie taki moment. Usiadłam na krzesełku znajdującym się przed instrumentem i otworzyłam klapę. Nacisnęłam kilka klawiszy po kolei i głęboko odetchnęłam. Skupiłam się i zaczęłam śpiewać moją ulubioną piosenkę. Tylko to się liczyło.
The weight
Of a simple human emotion
Weighs me down
More than the tank ever did
The pain
It's determined and demanding
To ache, but I'm okay...
And I don't want to let this go
I don't want to lose control
I just want to see the stars with you*
- Pięknie. – usłyszałam głos za sobą, a gdy się odwróciłam, moim oczom ukazał się Ashton. Nie mogłam uwierzyć w to, że naprawdę stał kilka kroków ode mnie.
- Co Ty tu robisz?! – spytałam, podbiegając do chłopaka i rzuciłam mu się na szyję.
- Twoja mama mówiła, że Cię tu znajdę. – odpowiedział i mocno mnie do siebie przytulił, po czym połączył nasze usta w pocałunku.
- Nie chodzi mi o mój garaż, idioto! – zaśmiałam się, mierzwiąc jego włosy. – Co Ty robisz w Australii?!
- Mówiłem przecież, że postaramy się być kilka dni szybciej. – uśmiechnął się.
- Jesteście dobre kilka tygodni szybciej!
- Wszystko się przyspieszyło, bo nie musieliśmy załatwiać większości spraw… - chłopak przełknął ślinę, był wyraźnie zdenerwowany. – Bo odwołaliśmy trasę.
Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam.
*Troye Sivan – The Fault In Our Stars
___________________________________________
- Nie żartuj, Lucy. – jęknęła moja mama, chociaż dobrze zdawała sobie sprawę, że mówiłam poważnie.
Spojrzałam w stronę siostry, która z niedowierzania zakryła usta dłonią i tylko wpatrywała się we mnie. Nie widziałam w jej oczach smutku, łez, żadnych emocji. Po prostu patrzyła na mnie pustym wzrokiem.
- To białaczka. – kontynuowałam. – Ostra białaczka szpikowa. Przepraszam, że Wam nie powiedziałam, bardzo Was przepraszam. – do oczu zaczynały mi napływać łzy. – Ja… ja po prostu nie wiedziałam jak… Nie potrafiłam… Przepraszam… - usłyszałam kroki, a chwilę później poczułam zapach perfum mojej mamy oraz jej ramiona oplatające moje plecy.
- Nie przepraszaj, słonko. Nie masz za co, dobrze o tym wiesz. – jej głos łamał się, mimo, że próbowała być silna.
- Cały ten czas nas okłamywałaś? – spytała poważnie Adelaide. – Cały ten czas? Od momentu, w którym zasłabłaś, czy może dłużej? I Ty jeszcze śmiesz czepiać się mnie, że nie byłam z Tobą szczera na temat Daniela? – niewiele brakowało, by wybuchła, lecz po ostatnim zdaniu momentalnie zamilkła.
- Przykro mi z powodu Twojej choroby, Lucy, ale na mnie chyba już pora. – powiedział niepewnie Daniel, wstając z kanapy. - Dziękuję za ko... – nie zdążył dokończyć, bo przerwałam mu.
- Nie, Daniel, zostajesz. Mówiąc, że mam dość kłamstw nie chodziło mi tylko o raka. Mam dość WSZYSTKICH kłamstw, które otaczają naszą rodzinę. Każdego oszustwa, którego ktokolwiek, kiedykolwiek się dopuścił! Mam dość tego, że moja własna matka okłamywała mnie przez całe moje życie! Mam dość tego, że moja siostra robiła to samo przez ostatnie kilka miesięcy! – wykrzykiwałam przez łzy, to, co bolało mnie najbardziej. Brak wsparcia Adelaide był kolejnym nożem wbitym w moje plecy i nie wytrzymałam. Musiałam pozbyć się z siebie tego wszystkiego. – MAM DOŚĆ, ROZUMIECIE?
- Lucy… - zaczęła moja matka.
- Nie, mamo! Teraz to ja mówię. Co Ty w ogóle sobie myślałaś, przez całe życie ukrywając przed nami fakt, że Daniel to nasz brat? Jak mogłaś patrzeć mi w oczy każdego dnia, skrywając tak wielki sekret? I… czekaj, Ty zdradziłaś tatę! – spojrzałam na nią z pogardą.
- Lucy, wysłuchaj mnie, proszę. – mówiła ciągle łamiącym się głosem.
- No, śmiało. Tłumacz się, ale nie wiem, czy istnieją słowa, które sprawią, że Ci wybaczę. – rzuciłam.
- Nie zdradziłam Twojego ojca. Prawda, byliśmy ze sobą przed narodzinami Daniela, ale mieliśmy jakieś kilkanaście miesięcy przerwy. W tym czasie poznałam ojca Twojego brata, zaszłam w ciążę, urodziłam Daniela, ale zrozumiałam, że nie mogę tak żyć. I nawet nie wiesz jak bardzo mnie to bolało, musiałam odejść. – spojrzała na chłopaka, a jego oczy momentalnie zaszkliły się. – Twój ojciec nie był najlepszym człowiekiem, przepraszam. Chciałam Cię wychować, ale on mi nie pozwolił. Więc odeszłam. Zostawiłam Cię tam, gdy miałeś kilka miesięcy i to była najgorsza decyzja w moim życiu. Wybacz mi, Danny. – kobieta wybuchła gorzkim płaczem, ale żadne z nas nie potrafiło nawet jej przytulić. Bolał mnie jej widok w takim stanie, ale żywiłam do niej urazę. To samo widziałam w oczach Daniela i Adelaide. Wszyscy musieliśmy to przemyśleć, wziąć kilka głębokich oddechów a dopiero potem robić jakiekolwiek kroki.
Usłyszałam chrząknięcie, a gdy spojrzałam w stronę, z którego dochodziło, ujrzałam stojącą przy drzwiach Adelaide. W kilka sekund dołączył do niej Daniel i oboje opuścili dom bez słowa.
Kilka dni później
Sytuacja w domu niewiele się zmieniła. Od pamiętnej soboty nie widziałam ani nie kontaktowałam się z Adelaide, która ciągle obrażona była na cały świat – no, może prócz Daniela. Mówiąc o nim, umówiliśmy się na spacer, by wyjaśnić sobie wszystko. Miałam też nadzieję, że lepiej go poznam i co najważniejsze – polubię. Zdecydowaliśmy, że przyjdzie do restauracji gdy skończę moją zmianę, a wtedy gdzieś wyskoczymy. Do końca pracy zostały mi dwie godziny, więc ciągle krzątałam się między stolikami i przecierałam je wilgotną szmatką. Moje myśli wciąż i wciąż krążyły wokół matki, z którą relacje były gorsze niż kiedykolwiek. Mijałyśmy się w drzwiach, nie wymieniając słowa. Śniadania jadłyśmy oddzielnie, kolacje również. Nie patrzyłyśmy sobie w oczy, ignorowałyśmy się wzajemnie. Kobieta spytała mnie kilka razy jak się czuję, lecz ja kwitowałam to zwykłym „okej”. Namawiała mnie także, bym zrezygnowała z pracy, nie miałam jednak takiego zamiaru.
Nie spostrzegłam nawet gdy skończyłam moją zmianę a w drzwiach pojawił się Rivers. Chłopak pomachał mi, dając znać, że jest gotowy do wyjścia. Pognałam na zaplecze by zmienić mój strój z roboczego na codzienny i chwilę później wspólnie kierowaliśmy się w stronę parku. Po drodze wstąpiliśmy do kawiarni i kupiliśmy sobie po shake’u, a ja przy okazji dowiedziałam się, że jego ulubionym smakiem są truskawkowe. To było nasze pierwsze podobieństwo.
Zajęliśmy miejsce na najbliższej ławce i kontynuowaliśmy nasze dyskusje na temat shake’ów, lodów, ciast, wymieniając się poglądami. Jak się okazało, wiele nas łączyło, a Dan był przezabawnym chłopakiem.
- Nie lubię jeść na śniadanie naleśników, ale moja była dziewczyna nie jadała niczego innego, rozumiesz? – śmiał się głośno. – Wyobraź sobie co ja przeżywałem przez te dwa lata z nią pod jednym dachem!
- Ja tak samo! Nienawidzę naleśników! – powiedziałam z ekscytacją w głosie.
- A Ashton? – spytał ciekawsko.
- Co Ashton?
- Ashton jada naleśniki na śniadanie? – zrozumiałam, o co pytał.
- Myślę, że tak. Może nie nałogowo, ale wiem, że je lubi. A jeśli pytasz o to, czy razem mieszkamy to odpowiedź brzmi nie. – spuściłam głowę w dół. – Myśleliśmy o tym, ale to za wcześnie.
- Rozumiem. Jak długo jesteście razem? No dalej, opowiedz mi o waszym związku. – szturchnął mnie w ramię.
- Więc poznaliśmy się w liceum, długo nie chciałam się z nim umawiać, ale w rezultacie zgodziłam się a jedna randka przerodziła się w kolejną i kolejną. No i jesteśmy parą, trochę dłużej niż dwa lata. Zawsze staram się im towarzyszyć przy wywiadach, koncertach i takich innych sprawach. Im, to znaczy Ashtonowi i naszym przyjaciołom. Poznałeś ich, co nie? – zaśmiałam się podnosząc jedną brew w górę. – No, ale teraz nie wiem jak to będzie, są aktualnie w Stanach, żeby załatwić różne formalności dotyczące ich światowej trasy, mają dać kilka koncertów, udzielić kilku wywiadów i tak dalej. Za kilka tygodni wracają. A aktualnie jestem tu sama. – patrzyłam przed siebie na bawiące się między drzewami dzieciaki.
- A ja? Masz przecież mnie. A to, że poznaliśmy się niedawno, nie zmienia faktu, że jesteśmy rodzeństwem, no nie? – spojrzałam tylko na niego, uśmiechając się.
- Właściwie… jak to się stało? Jak się dowiedziałeś… o nas? I w ogóle? Opowiedz mi swoją historię. – spytałam po chwili ciszy.
- Jak miałem dziesięć lat…
- To wiem.
- Błąkałem się po rodzinach zastępczych aż…
- To też wiem.
- Trafiłem do drugiego ośro…
- To też.
- Jest coś, czego nie wiesz? – zaśmiał się.
- Pewnie tak. – skinęłam głową i zachichotałam. – Opowiedz mi swoją historię od momentu gdy zacząłeś mieszkać sam. – dopowiedziałam i przekręciłam się tak, by siedzieć bokiem do oparcia.
- Okej, - chłopak powtórzył czynność po mnie - więc jak skończyłem osiemnastkę dostałem mieszkanie od jakiegoś dalekiego krewnego ze strony ojca. Musiałem je utrzymać, więc poszedłem do pracy, ale takiej dorywczej. Miałem ich kilka, a w między czasie chodziłem na kursy i tak dalej, żeby nauczyć się lepiej pisać. Zawsze ciągnęło mnie do dziennikarstwa. Ach, no i ciągle wspierałem mój ośrodek. Około trzech lat później zdobyłem pierwszą pracę w małej redakcji i postanowiłem zaadoptować chłopaka, z którym strasznie zżyłem się przez ten cały czas. Potem on skończył osiemnastkę, wyprowadził się i poszedł na studia, ale do dziś się przyjaźnimy. Teraz jest w wieku Twojego Ashtona, albo i rok starszy. No, ale przechodząc do tego jak Was znalazłem. Nie wiedziałem, że mam rodzeństwo, ale zawsze chciałem poznać moją matkę. Spytać ją czemu mi to zrobiła. Nigdy jednak nie starałem się o to, bo po prostu bałem się, że to będzie dla mnie za dużo. Gdy zatrudniłem się w redakcji Adelaide nawet nie wiedziałem, że ona istnieje. To były moje początki, więc nie pisałem jeszcze artykułów. Raz moja przełożona kazała mi posegregować dokumenty pracowników więc się za to zabrałem. Wpadłem wtedy na kartę Adelaide, a jej nazwisko zaczęło mi coś przypominać. Kopałem tak głęboko, aż dowiedziałem się prawdy. Zaprzyjaźniliśmy się – co prawda z początku robiłem to z przymusu, ale potem bardzo ją polubiłem i jakiś czas później powiedziałem jej prawdę. Ciężko to przyjęła, ale w rezultacie nie odwróciła się ode mnie i planowaliśmy wam razem powiedzieć. Miałem się do Ciebie nie zbliżać, ale nie wytrzymałem i musiałem Cię poznać. Zrobiłem to w trochę zły sposób. – chłopak znów się zaśmiał. – No, to byłoby na tyle. – rzucił i głęboko odetchnął.
- Muszę przyznać, że byłam przerażona i miałam Cię za świra, ale w sumie jesteś fajny.
- Ja miałem Cię za pustą lalę, sorry. – wybuchnął głośnym śmiechem, a mi przeszło przez myśl, że robił to przez większość czasu. Był pełen pozytywnej energii.
- Udam, że tego nie słyszałam! Ale wiesz, myślę, że powinniśmy się jeszcze spotkać.
- Czekałem, aż to powiesz. Mam nadzieję, że wiesz, że teraz się ode mnie nie uwolnisz? – w jego oczach znów pojawiły się iskierki a na twarzy zawitał promienny uśmiech. Kiwnęłam tylko głową, bo chłopak pociągnął mnie za rękę, jednocześnie wstając z ławki.
- No chodź! – krzyknął i ciągle trzymając moją dłoń zaczęliśmy biec w całkiem nieznanym mi kierunku, śmiejąc się, piszcząc i żartując.
Po powrocie do domu wszystko znów zaczęło mnie przytłaczać. Spędziłam świetne popołudnie w towarzystwie Riversa, ale straciłam humor gdy tylko zobaczyłam moją mamę. Powędrowałam do swojego pokoju, gdzie postanowiłam przebrać się w coś wygodnego. Gdy już to zrobiłam, zmęczona opadłam na łóżko i ledwo sięgnęłam po komórkę. W kontaktach wyszukałam numer Ashtona, licząc na to, że będę mogła opowiedzieć mu wszystko. Cały wieczór po kolacji spędziłam na rozmawianiu z nim i Calumem. Chłopacy chwalili mnie za to, że w końcu zdradziłam rodzinie prawdę o chorobie, ale nie obyło się także bez złoszczenia za mój wybryk z Danielem. Trzymali jednak kciuki i chcieli, bym po spotkaniu z bratem od razu zdała im relację. Za to między innymi ich kochałam.
Po kilku sygnałach straciłam nadzieję na usłyszenie jakiegokolwiek głosu. Rozłączyłam się i spróbowałam zadzwonić do Caluma. Ten także nie odbierał. Nie chciałam spędzać kolejnego dnia przed komputerem, więc zeszłam do garażu.
Roiło się tu od kurzu i staroci. Nic dziwnego, w końcu nikt nie spędzał tu czasu ani nie sprzątał od paru dobrych miesięcy. Z trudem przedostałam się na tył pomieszczenia, a gdy zobaczyłam cel mojej podróży, na twarzy od razu wymalował mi się uśmiech. Przede mną stało brązowe pianino. Nie zajmowałam się grą czy śpiewem profesjonalnie, byłam samoukiem. Nie przeszkadzało mi to jednak w czerpaniu przyjemności, bo jedynie o nią mi chodziło. Grałam gdy miałam ochotę oderwać się od rzeczywistości i to był właśnie taki moment. Usiadłam na krzesełku znajdującym się przed instrumentem i otworzyłam klapę. Nacisnęłam kilka klawiszy po kolei i głęboko odetchnęłam. Skupiłam się i zaczęłam śpiewać moją ulubioną piosenkę. Tylko to się liczyło.
The weight
Of a simple human emotion
Weighs me down
More than the tank ever did
The pain
It's determined and demanding
To ache, but I'm okay...
And I don't want to let this go
I don't want to lose control
I just want to see the stars with you*
- Pięknie. – usłyszałam głos za sobą, a gdy się odwróciłam, moim oczom ukazał się Ashton. Nie mogłam uwierzyć w to, że naprawdę stał kilka kroków ode mnie.
- Co Ty tu robisz?! – spytałam, podbiegając do chłopaka i rzuciłam mu się na szyję.
- Twoja mama mówiła, że Cię tu znajdę. – odpowiedział i mocno mnie do siebie przytulił, po czym połączył nasze usta w pocałunku.
- Nie chodzi mi o mój garaż, idioto! – zaśmiałam się, mierzwiąc jego włosy. – Co Ty robisz w Australii?!
- Mówiłem przecież, że postaramy się być kilka dni szybciej. – uśmiechnął się.
- Jesteście dobre kilka tygodni szybciej!
- Wszystko się przyspieszyło, bo nie musieliśmy załatwiać większości spraw… - chłopak przełknął ślinę, był wyraźnie zdenerwowany. – Bo odwołaliśmy trasę.
Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam.
*Troye Sivan – The Fault In Our Stars
___________________________________________
10! Tak
niespodziewanie, a co mi tam! :D
Moje pytanie: Chciałabym zrobić livestreama, ale nie wiem, czy ktokolwiek by go oglądał. Są jacyś chętni? :)
Przypominam, że
-swoje spostrzeżenia możecie pisać pod #FLHff na TT
-mam aska: http://ask.fm/fightlikehellff
-wattpad tu: http://www.wattpad.com/story/18113465-fight-like-hell-ashton-irwin
-ciągle mogę informować Was o rozdziałach, wystarczy wejść w zakładkę „Informowani” i zostawić komentarz ze swoim userem z TT.
-ciągle poszukuję role-playera dla Daniela, mamy Benson i dr.Griffina, może ktoś się skusi? :)
I KOMENTUJCIE! :D
Moje pytanie: Chciałabym zrobić livestreama, ale nie wiem, czy ktokolwiek by go oglądał. Są jacyś chętni? :)
Przypominam, że
-swoje spostrzeżenia możecie pisać pod #FLHff na TT
-mam aska: http://ask.fm/fightlikehellff
-wattpad tu: http://www.wattpad.com/story/18113465-fight-like-hell-ashton-irwin
-ciągle mogę informować Was o rozdziałach, wystarczy wejść w zakładkę „Informowani” i zostawić komentarz ze swoim userem z TT.
-ciągle poszukuję role-playera dla Daniela, mamy Benson i dr.Griffina, może ktoś się skusi? :)
I KOMENTUJCIE! :D
Jul x
Daniel jednak okazał się być tym dobrym co mi się nie podoba :D
OdpowiedzUsuńJak to odwołali trasę? PSYCHICZNI?!
Nie wiem czemu ale Lucy zaczyna mnie irytować na całej linii.
Rozdział jak zawsze świetny. :))
Daniel jaki slodziak aw ♡
OdpowiedzUsuńWspolczujje relacji z mama, pewnie do bani eh :(
CO CO CO WIEM ZE LUCY ALE ZE RRASE OMG CO
Rozdzial swietny oby tak dalej Jul💕 czekam na nastepne!
świetny. czekam na next. i ja będę oglądać. :)
OdpowiedzUsuń@ilymika się melduje ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za powiadomienia na tt.
Can't wait for next part!
Odwołali trasę? Omfg jdbidbdh rozdział cudny <3
OdpowiedzUsuńJak mogli odwołać trasę?!
OdpowiedzUsuńno jak?
smutno mi z tego powodu :''( aż płakać mi się chce:(
i ja będę oglądać :)
o matko! nie spodziewałam się, że odwołają dla niej światową trasę !!! to się nazywa przyjaźń (i miłość) <333
OdpowiedzUsuń@19_Martyna_97
Oni są tacy kochani *.* Współczuję Lucy :( Rodzina jej się rozwala kiedy ona jest chora na raka i może umrzeć :(
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
Weny!
Maggie Z. ( @_1D_TVD_ ) http://dramione-never-forget-you.blogspot.com/
Swietny rozdzial
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny
Hej :) czy byłaby możliwość ustawienia widoku dla komórek ? Normalny widok na komórce aż odraża czytać ( nie chodzi mi o szablon, bo ten jest świetny tylko o ciągłe przewijanie w kółko, i w kółko )
OdpowiedzUsuń