- Z kim
rozmawiałaś? – spytałam ciekawsko siostrę, choć znałam odpowiedź.
- Z kolegą z pracy, Danielem, nie opowiadałam Ci o nim? – możliwe, że to zrobiła, jednak wtedy to nie było dla mnie tak ważne jak teraz.
- Nie, wydaje mi się, że nie. To ten chłopak, z którym się umawiasz? – zadałam pytanie na temat tego, czego obawiałam się najbardziej.
- Nie, no co Ty! – dla Adelaide to było czymś oczywistym. – Daniel to mój kolega, bardziej przyjaciel niż chłopak, z którym mogłabym chodzić na randki. Kilka miesięcy temu, może jakoś pół roku temu dołączył do naszej redakcji. Wiesz, niektórzy muszą pracować na własny gabinet parę lat, jemu zajęło to dwa miesiące. Wybił się spośród całej masy tych mało ważnych osób. Jest mistrzowski, ze wszystkiego potrafi zrobić świetny materiał i najlepsze w tym wszystkim jest to, że ciągle nas zaskakuje. No i nie poddał się ani razu, mimo, że czasem doprowadzał szefa do szału. Momentami aż boję się, że mnie wygryzie. – słuchałam starszej siostry uważnie.
- Nieźle. – tylko tyle zdążyłam powiedzieć, bo moja siostra dalej kontynuowała opowieść. Gaduła.
- A co do naszej przyjaźni, wiele nas łączy. Często razem coś opracowujemy, on mi pomaga, ja jemu. To chyba jedyna osoba w całej redakcji, której bez problemu mogę powierzyć swój artykuł do przejrzenia. Tak samo jak on może mi. Wspólnie chodzimy na te wszystkie ważne bankiety, spotykamy najróżniejsze osobistości. Często wyskakujemy razem na lunch czy kawę. Jest świetnym przyjacielem. – na twarzy Adelaide pojawił się ciepły uśmiech.
- Cieszę się, że w końcu Ci się układa. – starałam się powiedzieć te słowa z przekonaniem, bo jednak w środku Daniel mnie przerażał. – A o co chodziło z tą chorą sytuacją? Coś złego? – konflikty w redakcji zdarzały się bardzo, bardzo rzadko.
- Nic wielkiego, po prostu napisałam świetny artykuł, jeden z lepszych. Pracowałam nad nim kilka tygodni i dziś go skończyłam. Zaniosłam go do szefa, ale on stwierdził, że liczył na coś innego.
- Nie przyjął go?
- Przyjął. W rezultacie go przyjął, ale tylko dlatego, że nikt nie zdążyłby napisać czegoś nowego. – moja siostra miała łzy w oczach.
- Nie przejmuj się, Adelaide. Jeszcze mu pokażesz kto tam rządzi. – zaśmiałam się, a brunetka zawtórowała mi.
Wróciłam do pustego domu, jak zwykle. Nie przeszkadzało mi to. Miałam chwilę by w spokoju zrealizować mój pomysł. Sięgnęłam mój komputer i wygodnie rozsiadłam się na łóżku. Gdy na ekranie zobaczyłam logo wyszukiwarki, od razu wpisałam „Daniel Rivers, Sydney”. Musiałam dowiedzieć się czegoś o tym chłopaku. Kliknęłam w pierwszy wynik – stronę domu dziecka. Była tam opisana cała jego historia, do momentu pierwszej adopcji.
Wychowywał się z ojcem, matka zostawiła go chwilę po narodzinach. Gdy miał dziesięć lat został oddany do domu dziecka. Jego tata stracił prawa rodzicielskie, był alkoholikiem. Matka, krótko po tym sama zrzekła się praw do wychowywania syna. Spędził w ośrodku adopcyjnym szesnaście miesięcy. Szesnaście miesięcy. Nie chciałam nawet myśleć jak wielką krzywdą musiało to być dla dziesięcioletniego dziecka. W końcu został przydzielony, tak, przydzielony jak jakaś rzecz do wielodzietnej rodziny. Oni też go nie chcieli. Przenieśli go do kolejnych „rodziców”, lecz po kilku miesiącach znów wylądował w ośrodku. Podobno dlatego, że sprawiał problemy. Nie dziwiło mnie to, wchodził w wiek dojrzewania, był przerzucany z miejsca do miejsca, nie miał rodziców. Kto byłby potulny jak baranek? Po kolejnym roku spędzonym w domu dziecka, czternastoletni Daniel trafił pod opiekę starszej pani – sąsiadki z dziecięcych lat. Spędził tam dwa lata, kobieta zaadoptowała go. Zmarła jednak na zawał a chłopak znów został sam. Na tym skończyła się jego historia jako podopiecznego sydney’owskiego domu dziecka.
Kliknęłam w kolejny link – kolejny ośrodek. Szesnastoletni Daniel Rivers, chłopak z przejściami spędził w nim ostatnie dwa lata swojej niepełnoletności. W między czasie tułał się po kolejnych trzech rodzinach – w tym jednej adopcyjnej. Gdy w 2005 roku skończył osiemnaście lat, zaczął podejmować się wielu dorywczych prac. Przez cały czas jednak wspomagał swój drugi dom dziecka – widocznie z nim był bardziej zżyty. W wieku 21 lat zdobył pierwszą poważną posadę, przy czym stałe środki do życia i zaadoptował piętnastoletniego chłopaka, podopiecznego tego samego ośrodka, w którym sam się wychowywał. To zdecydowanie sprawiło mi uśmiech na twarzy. Zaczynałam patrzeć na Daniela inaczej. Zaczynałam widzieć w nim pokrzywdzonego przez los dzieciaka, który nie mógł znaleźć swojego miejsca. Tak, było mi go szkoda. Kontynuowałam jednak czytanie. Rivers mieszkał z chłopakiem i wychowywał go do jego pełnoletniości. Zapewnił mu studia, mieszkanie. Przez dwa lata pracował w domu dziecka. Co prawda, nie był opiekunem, bo potrzebowałby do tego specjalnego wykształcenia. To jednak nie zmieniało faktu, iż ciągle miał kontakt z młodzieżą taką jak on. W 2013 roku podjął decyzję o odejściu i do dnia dzisiejszego wspierał ośrodek w formie pieniężnej.
Przymknęłam tylko laptopa i przetarłam zmęczone oczy. Okej, wiedziałam wiele o Danielu, praktycznie poznałam całe jego dzieciństwo, wiedziałam mniej więcej czym zajmował się gdy dorósł. Mimo wszystko nie znałam odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie. Czego chciał ode mnie i moich bliskich? Dodatkowo czemu pracował w redakcji z moją siostrą? W tej kwestii myślałam jednak, że nie robił tego celowo. Gdyby tylko chciał zatrudnić się by być bliżej mojej rodziny i przyjaciół nie wybiłby się jako jeden z najlepszych. To chyba było tylko przypadkiem.
Postanowiłam dowiedzieć się paru rzeczy. Adelaide powiedziała mi wszystko, teraz był czas by to chłopacy opowiedzieli mi ich ostatni wypad do baru. Zadzwoniłam do Ashtona:
- Cześć, Ash.
- Cześć, skarbie. – usłyszałam zaspany głos mojego chłopaka.
- Spałeś?
- Właściwie to ucinałem sobie drzemkę, mieliśmy z chłopakami ciężki dzień.
- Coś się stało? – zmartwiłam się.
- Nie, wszystko okej. Po prostu dziś było kilka wywiadów, pół dnia spędziliśmy gadając z managementem. Standardowo jest zamieszanie przez ten wylot do Stanów. Słyszałem, że Cal Ci o nim mówił. A Tobie jak minął dzień? Jak w pracy?
- Wszystko w porządku, lepiej niż myślałam. I tak, Calum pytał mnie o ten wylot. Myślałam, że może dziś do mnie wpadniecie trochę posiedzieć, pogadać. W sumie od momentu jak wróciliśmy do Sydney to spędziliśmy razem tylko kilka chwil. – niestety, powroty do Sydney tak wyglądały. Chłopacy odpoczywali od całego szumu no i trochę ode mnie. Zajmowali się rodzinami, spaniem, leniuchowaniem. Nie miałam im tego za złe, w żadnym wypadku.
- Pewnie, ogarnę chłopaków i niedługo będziemy.
Siedzieliśmy w moim pokoju, ja z Ashem na łóżku, Luke i Mike leżeli na podłodze, Calum natomiast zajął skrawek miejsca koło nas. W tle leciała płyta Green Day, której zawsze słuchaliśmy będąc w drodze, spędzając wieczory w hotelach czy właśnie tak jak dziś – w moim pokoju.
Chłopacy śmiali się i żartowali, ja starałam się im wtórować. Opowiadali mi cały dzisiejszy dzień, od pierwszego wywiadu aż do momentu, gdy wrócili do domów. Ja zrobiłam to samo, opisałam im wizytę u lekarza, pierwszy dzień w pracy. Mike sięgnął w między czasie po mojego laptopa, a gdy otworzył go zmieszanym głosem powiedział:
- Lucy, podejdź na chwilę. – podeszłam, a gdy na ekranie zobaczyłam stronę ośrodka opiekuńczego i historię Daniela Riversa zakłopotałam się.
- Tak, no cóż. Miałam z wami o tym pogadać, czekałam tylko na odpowiedni moment no i nie chciałam siać paniki. – mówiłam drapiąc się po głowie.
- Pogadać z nami o czym? – spytał ciekawsko Calum i momentalnie znalazł się przy boku Clifforda, patrząc razem z nim w ekran. – Wow, nieźle. – spojrzałam na Luke’a i Ashtona, obaj byli zdezorientowani.
- Nasza Lucy prześladuje Daniela, sprawdzając całą jego historię! – osądzał mnie Michael.
- Wiesz, Clifford, mógłbyś chociaż dać mi się wytłumaczyć?
- No śmiało, nie mogę się doczekać. – docinał mi.
- No dobra, więc zacznę od początku. Na waszym koncercie, tym w Sydney źle się poczułam. Gdy wychodziłam, żeby zaczerpnąć trochę powietrza ktoś mi pomógł, ale nie wiedziałam kto, póki nie znalazłam się przed teatrem. To był Daniel, widziałam go wtedy pierwszy raz na oczy. Był strasznie arogancki i zarozumiały. Na koniec przedstawił mi się, ale ja tylko się uśmiechnęłam, nie mówiąc mu jak się nazywam. Następnego dnia rano, przyszedł do mnie do domu i oddał mi bransoletkę, którą najwyraźniej zgubiłam. Znał moje imię i adres zamieszkania, nie mam pojęcia skąd. Potem Calum powiedział mi, że poznaliście go w barze. Koleś zaczął mnie zupełnie przerażać. Dziś był u mnie w restauracji. Potem, gdy byłam z Adelaide na gofrach dowiedziałam się, że od kilku miesięcy pracuje w jej redakcji. Co najlepsze, przyjaźnią się. Postanowiłam więc poszukać o nim trochę informacji, dwa pierwsze wyniki w wyszukiwarce były z domów dziecka, dowiedziałam się, że to chłopak po przejściach. Ciągle nie wiem czego chce ode mnie i od was, więc dobrze byłoby, gdybyście opowiedzieli mi wasz wypad do baru i to jak go poznaliście. - chłopacy siedzieli zszokowani, żaden nie odezwał się słowem póki nie skończyłam mówić.
- W sumie to nie było nic specjalnego. – usłyszałam głos Luke’a. – Graliśmy w bilard, cały ten Daniel przyszedł, zagadał do nas. Wypiliśmy z nim kilka piw, nabijaliśmy się. Było spoko, nie zachowywał się podejrzanie ani nic w tym stylu.
- Koleś ma mega poczucie humoru. – rzucił i zaśmiał się Mike, pewnie przypomniał sobie jakiś jego żart.
- I ten koleś mnie prześladuje, jeśli tak mogę to nazwać. Nie mówił niczego na temat koncertu? Nie opowiadał o rodzinie? Nic? – próbowałam wyciągnąć z chłopaków chociaż jedną przydatną informację.
- Czekaj, - zaczął Ashton. – mówił coś, że był na koncercie żeby mieć oko na swoją młodszą siostrę, no nie? – spojrzał pytająco na chłopaków.
- Faktycznie, było coś takiego. – potwierdził Cal.
- Problem w tym, że nigdzie nie było słowa o jego młodszej siostrze. – powiedziałam cicho.
_______________________________________________
No i mamy szóstkę. Przepraszam, że tak długo to zajęło, ale nie miałam dostępu do Internetu.
Osobiście lubię ten rozdział, przyjemnie mi się go pisało. Myślałam, że nie dam sobie z nim rady. Czy dałam? Sami to oceńcie :)
Dowiadujemy się wielu rzeczy o naszym Danielu, powoli przestaje być taką tajemniczą postacią!
Powstał nowy role-player – Adelaide! Zapraszam do obserwowania na TT: @Adelaide_FLH, zadawania pytań na asku (ask każdego bohatera jest podany w zakładce, tak samo jak twittery):
Kolejny raz przypominam, że ciągle istnieje możliwość, bym Was informowała. Wystarczy wejść w zakładkę „Informowani” i w komentarzu zostawić swój nick z TT.
Coś, co standardowo się pojawia: JESTEM NA WATTPAD! :) Zapraszam do czytania, gwiazdkowania i komentowania (no, tu też komentujcie bo statystyki są wysokie a komentarzy niestety mało): http://www.wattpad.com/55652892-fight-like-hell
Spełniło się moje kolejne marzenie – kolejny tysiąc wyświetleń, już trzeci. Nie wyobrażacie sobie nawet jak wiele to dla mnie znaczy i jaką radość mi sprawia. Kocham Was!
Mam także pytanie:
Czy ktoś z Was jedzie na koncert 5SOS do Berlina z rodzicami i mógłby mnie zabrać? To bardzo ważne, bo niestety ani mój tata, ani moja mama nie mogą ze mną jechać i pozwolili mi, ale tylko, jeśli znajdę kogoś z kim jedzie rodzic. Albo może znacie kogoś kto jedzie? Jeśli tak, podajcie mi proszę namiary, na pewno się Wam odwdzięczę! :)
Luv ya, Jul x
- Z kolegą z pracy, Danielem, nie opowiadałam Ci o nim? – możliwe, że to zrobiła, jednak wtedy to nie było dla mnie tak ważne jak teraz.
- Nie, wydaje mi się, że nie. To ten chłopak, z którym się umawiasz? – zadałam pytanie na temat tego, czego obawiałam się najbardziej.
- Nie, no co Ty! – dla Adelaide to było czymś oczywistym. – Daniel to mój kolega, bardziej przyjaciel niż chłopak, z którym mogłabym chodzić na randki. Kilka miesięcy temu, może jakoś pół roku temu dołączył do naszej redakcji. Wiesz, niektórzy muszą pracować na własny gabinet parę lat, jemu zajęło to dwa miesiące. Wybił się spośród całej masy tych mało ważnych osób. Jest mistrzowski, ze wszystkiego potrafi zrobić świetny materiał i najlepsze w tym wszystkim jest to, że ciągle nas zaskakuje. No i nie poddał się ani razu, mimo, że czasem doprowadzał szefa do szału. Momentami aż boję się, że mnie wygryzie. – słuchałam starszej siostry uważnie.
- Nieźle. – tylko tyle zdążyłam powiedzieć, bo moja siostra dalej kontynuowała opowieść. Gaduła.
- A co do naszej przyjaźni, wiele nas łączy. Często razem coś opracowujemy, on mi pomaga, ja jemu. To chyba jedyna osoba w całej redakcji, której bez problemu mogę powierzyć swój artykuł do przejrzenia. Tak samo jak on może mi. Wspólnie chodzimy na te wszystkie ważne bankiety, spotykamy najróżniejsze osobistości. Często wyskakujemy razem na lunch czy kawę. Jest świetnym przyjacielem. – na twarzy Adelaide pojawił się ciepły uśmiech.
- Cieszę się, że w końcu Ci się układa. – starałam się powiedzieć te słowa z przekonaniem, bo jednak w środku Daniel mnie przerażał. – A o co chodziło z tą chorą sytuacją? Coś złego? – konflikty w redakcji zdarzały się bardzo, bardzo rzadko.
- Nic wielkiego, po prostu napisałam świetny artykuł, jeden z lepszych. Pracowałam nad nim kilka tygodni i dziś go skończyłam. Zaniosłam go do szefa, ale on stwierdził, że liczył na coś innego.
- Nie przyjął go?
- Przyjął. W rezultacie go przyjął, ale tylko dlatego, że nikt nie zdążyłby napisać czegoś nowego. – moja siostra miała łzy w oczach.
- Nie przejmuj się, Adelaide. Jeszcze mu pokażesz kto tam rządzi. – zaśmiałam się, a brunetka zawtórowała mi.
Wróciłam do pustego domu, jak zwykle. Nie przeszkadzało mi to. Miałam chwilę by w spokoju zrealizować mój pomysł. Sięgnęłam mój komputer i wygodnie rozsiadłam się na łóżku. Gdy na ekranie zobaczyłam logo wyszukiwarki, od razu wpisałam „Daniel Rivers, Sydney”. Musiałam dowiedzieć się czegoś o tym chłopaku. Kliknęłam w pierwszy wynik – stronę domu dziecka. Była tam opisana cała jego historia, do momentu pierwszej adopcji.
Wychowywał się z ojcem, matka zostawiła go chwilę po narodzinach. Gdy miał dziesięć lat został oddany do domu dziecka. Jego tata stracił prawa rodzicielskie, był alkoholikiem. Matka, krótko po tym sama zrzekła się praw do wychowywania syna. Spędził w ośrodku adopcyjnym szesnaście miesięcy. Szesnaście miesięcy. Nie chciałam nawet myśleć jak wielką krzywdą musiało to być dla dziesięcioletniego dziecka. W końcu został przydzielony, tak, przydzielony jak jakaś rzecz do wielodzietnej rodziny. Oni też go nie chcieli. Przenieśli go do kolejnych „rodziców”, lecz po kilku miesiącach znów wylądował w ośrodku. Podobno dlatego, że sprawiał problemy. Nie dziwiło mnie to, wchodził w wiek dojrzewania, był przerzucany z miejsca do miejsca, nie miał rodziców. Kto byłby potulny jak baranek? Po kolejnym roku spędzonym w domu dziecka, czternastoletni Daniel trafił pod opiekę starszej pani – sąsiadki z dziecięcych lat. Spędził tam dwa lata, kobieta zaadoptowała go. Zmarła jednak na zawał a chłopak znów został sam. Na tym skończyła się jego historia jako podopiecznego sydney’owskiego domu dziecka.
Kliknęłam w kolejny link – kolejny ośrodek. Szesnastoletni Daniel Rivers, chłopak z przejściami spędził w nim ostatnie dwa lata swojej niepełnoletności. W między czasie tułał się po kolejnych trzech rodzinach – w tym jednej adopcyjnej. Gdy w 2005 roku skończył osiemnaście lat, zaczął podejmować się wielu dorywczych prac. Przez cały czas jednak wspomagał swój drugi dom dziecka – widocznie z nim był bardziej zżyty. W wieku 21 lat zdobył pierwszą poważną posadę, przy czym stałe środki do życia i zaadoptował piętnastoletniego chłopaka, podopiecznego tego samego ośrodka, w którym sam się wychowywał. To zdecydowanie sprawiło mi uśmiech na twarzy. Zaczynałam patrzeć na Daniela inaczej. Zaczynałam widzieć w nim pokrzywdzonego przez los dzieciaka, który nie mógł znaleźć swojego miejsca. Tak, było mi go szkoda. Kontynuowałam jednak czytanie. Rivers mieszkał z chłopakiem i wychowywał go do jego pełnoletniości. Zapewnił mu studia, mieszkanie. Przez dwa lata pracował w domu dziecka. Co prawda, nie był opiekunem, bo potrzebowałby do tego specjalnego wykształcenia. To jednak nie zmieniało faktu, iż ciągle miał kontakt z młodzieżą taką jak on. W 2013 roku podjął decyzję o odejściu i do dnia dzisiejszego wspierał ośrodek w formie pieniężnej.
Przymknęłam tylko laptopa i przetarłam zmęczone oczy. Okej, wiedziałam wiele o Danielu, praktycznie poznałam całe jego dzieciństwo, wiedziałam mniej więcej czym zajmował się gdy dorósł. Mimo wszystko nie znałam odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie. Czego chciał ode mnie i moich bliskich? Dodatkowo czemu pracował w redakcji z moją siostrą? W tej kwestii myślałam jednak, że nie robił tego celowo. Gdyby tylko chciał zatrudnić się by być bliżej mojej rodziny i przyjaciół nie wybiłby się jako jeden z najlepszych. To chyba było tylko przypadkiem.
Postanowiłam dowiedzieć się paru rzeczy. Adelaide powiedziała mi wszystko, teraz był czas by to chłopacy opowiedzieli mi ich ostatni wypad do baru. Zadzwoniłam do Ashtona:
- Cześć, Ash.
- Cześć, skarbie. – usłyszałam zaspany głos mojego chłopaka.
- Spałeś?
- Właściwie to ucinałem sobie drzemkę, mieliśmy z chłopakami ciężki dzień.
- Coś się stało? – zmartwiłam się.
- Nie, wszystko okej. Po prostu dziś było kilka wywiadów, pół dnia spędziliśmy gadając z managementem. Standardowo jest zamieszanie przez ten wylot do Stanów. Słyszałem, że Cal Ci o nim mówił. A Tobie jak minął dzień? Jak w pracy?
- Wszystko w porządku, lepiej niż myślałam. I tak, Calum pytał mnie o ten wylot. Myślałam, że może dziś do mnie wpadniecie trochę posiedzieć, pogadać. W sumie od momentu jak wróciliśmy do Sydney to spędziliśmy razem tylko kilka chwil. – niestety, powroty do Sydney tak wyglądały. Chłopacy odpoczywali od całego szumu no i trochę ode mnie. Zajmowali się rodzinami, spaniem, leniuchowaniem. Nie miałam im tego za złe, w żadnym wypadku.
- Pewnie, ogarnę chłopaków i niedługo będziemy.
Siedzieliśmy w moim pokoju, ja z Ashem na łóżku, Luke i Mike leżeli na podłodze, Calum natomiast zajął skrawek miejsca koło nas. W tle leciała płyta Green Day, której zawsze słuchaliśmy będąc w drodze, spędzając wieczory w hotelach czy właśnie tak jak dziś – w moim pokoju.
Chłopacy śmiali się i żartowali, ja starałam się im wtórować. Opowiadali mi cały dzisiejszy dzień, od pierwszego wywiadu aż do momentu, gdy wrócili do domów. Ja zrobiłam to samo, opisałam im wizytę u lekarza, pierwszy dzień w pracy. Mike sięgnął w między czasie po mojego laptopa, a gdy otworzył go zmieszanym głosem powiedział:
- Lucy, podejdź na chwilę. – podeszłam, a gdy na ekranie zobaczyłam stronę ośrodka opiekuńczego i historię Daniela Riversa zakłopotałam się.
- Tak, no cóż. Miałam z wami o tym pogadać, czekałam tylko na odpowiedni moment no i nie chciałam siać paniki. – mówiłam drapiąc się po głowie.
- Pogadać z nami o czym? – spytał ciekawsko Calum i momentalnie znalazł się przy boku Clifforda, patrząc razem z nim w ekran. – Wow, nieźle. – spojrzałam na Luke’a i Ashtona, obaj byli zdezorientowani.
- Nasza Lucy prześladuje Daniela, sprawdzając całą jego historię! – osądzał mnie Michael.
- Wiesz, Clifford, mógłbyś chociaż dać mi się wytłumaczyć?
- No śmiało, nie mogę się doczekać. – docinał mi.
- No dobra, więc zacznę od początku. Na waszym koncercie, tym w Sydney źle się poczułam. Gdy wychodziłam, żeby zaczerpnąć trochę powietrza ktoś mi pomógł, ale nie wiedziałam kto, póki nie znalazłam się przed teatrem. To był Daniel, widziałam go wtedy pierwszy raz na oczy. Był strasznie arogancki i zarozumiały. Na koniec przedstawił mi się, ale ja tylko się uśmiechnęłam, nie mówiąc mu jak się nazywam. Następnego dnia rano, przyszedł do mnie do domu i oddał mi bransoletkę, którą najwyraźniej zgubiłam. Znał moje imię i adres zamieszkania, nie mam pojęcia skąd. Potem Calum powiedział mi, że poznaliście go w barze. Koleś zaczął mnie zupełnie przerażać. Dziś był u mnie w restauracji. Potem, gdy byłam z Adelaide na gofrach dowiedziałam się, że od kilku miesięcy pracuje w jej redakcji. Co najlepsze, przyjaźnią się. Postanowiłam więc poszukać o nim trochę informacji, dwa pierwsze wyniki w wyszukiwarce były z domów dziecka, dowiedziałam się, że to chłopak po przejściach. Ciągle nie wiem czego chce ode mnie i od was, więc dobrze byłoby, gdybyście opowiedzieli mi wasz wypad do baru i to jak go poznaliście. - chłopacy siedzieli zszokowani, żaden nie odezwał się słowem póki nie skończyłam mówić.
- W sumie to nie było nic specjalnego. – usłyszałam głos Luke’a. – Graliśmy w bilard, cały ten Daniel przyszedł, zagadał do nas. Wypiliśmy z nim kilka piw, nabijaliśmy się. Było spoko, nie zachowywał się podejrzanie ani nic w tym stylu.
- Koleś ma mega poczucie humoru. – rzucił i zaśmiał się Mike, pewnie przypomniał sobie jakiś jego żart.
- I ten koleś mnie prześladuje, jeśli tak mogę to nazwać. Nie mówił niczego na temat koncertu? Nie opowiadał o rodzinie? Nic? – próbowałam wyciągnąć z chłopaków chociaż jedną przydatną informację.
- Czekaj, - zaczął Ashton. – mówił coś, że był na koncercie żeby mieć oko na swoją młodszą siostrę, no nie? – spojrzał pytająco na chłopaków.
- Faktycznie, było coś takiego. – potwierdził Cal.
- Problem w tym, że nigdzie nie było słowa o jego młodszej siostrze. – powiedziałam cicho.
_______________________________________________
No i mamy szóstkę. Przepraszam, że tak długo to zajęło, ale nie miałam dostępu do Internetu.
Osobiście lubię ten rozdział, przyjemnie mi się go pisało. Myślałam, że nie dam sobie z nim rady. Czy dałam? Sami to oceńcie :)
Dowiadujemy się wielu rzeczy o naszym Danielu, powoli przestaje być taką tajemniczą postacią!
Powstał nowy role-player – Adelaide! Zapraszam do obserwowania na TT: @Adelaide_FLH, zadawania pytań na asku (ask każdego bohatera jest podany w zakładce, tak samo jak twittery):
Kolejny raz przypominam, że ciągle istnieje możliwość, bym Was informowała. Wystarczy wejść w zakładkę „Informowani” i w komentarzu zostawić swój nick z TT.
Coś, co standardowo się pojawia: JESTEM NA WATTPAD! :) Zapraszam do czytania, gwiazdkowania i komentowania (no, tu też komentujcie bo statystyki są wysokie a komentarzy niestety mało): http://www.wattpad.com/55652892-fight-like-hell
Spełniło się moje kolejne marzenie – kolejny tysiąc wyświetleń, już trzeci. Nie wyobrażacie sobie nawet jak wiele to dla mnie znaczy i jaką radość mi sprawia. Kocham Was!
Mam także pytanie:
Czy ktoś z Was jedzie na koncert 5SOS do Berlina z rodzicami i mógłby mnie zabrać? To bardzo ważne, bo niestety ani mój tata, ani moja mama nie mogą ze mną jechać i pozwolili mi, ale tylko, jeśli znajdę kogoś z kim jedzie rodzic. Albo może znacie kogoś kto jedzie? Jeśli tak, podajcie mi proszę namiary, na pewno się Wam odwdzięczę! :)
Luv ya, Jul x
jezu, czy oni są tacy ulomni, ze nie moga odgadnac tego matko hahaha. Naprawde fajny rozdzial :)
OdpowiedzUsuń@irwinxangelx
świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział moja droga ♥ Coś mi tu nie gra (z tym Danielem oczywiście), jednak pozostawię to dla siebie. ~ P.
OdpowiedzUsuńSpoko rozdział! :D
OdpowiedzUsuńAle ten Daniel kurde dziwny jest
Ciekawe, czego ten kolo chce. Tak, czy tak jest świetnie i nie mogę doczekać nexta. Ily
OdpowiedzUsuń@aleksandraa984
no nie mów, że Lucy jest jego siostrą? omfg suidfjhksdfkjh rozdział zajebisty <3
OdpowiedzUsuńNo w końcu się czegoś dowiedziałam o Panie Tajemniczym. :D
OdpowiedzUsuńAle jazda.
Nadal nie wiem czego on chce od tej Lucy i coś czuję że szybko mi tego nie powiesz i bedę musiała czekać jakieś naście rozdziałów żeby się tego dowiedzieć.
Nie przedłużając i nie nudząc...
Rozdział jest zajebisty i czekam na dalej.
xx :)
coś mi się wudaje , że Lucy będzie siostrą Daniela .. XDD
OdpowiedzUsuńDaniel to brat Lucy . DAM DAM DAM DAAMMM Super rozdział ! <3
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam ;) Bardzo ciekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńMaggie Z. ( @_1D_TVD_ )