Na początek: JEŚLI JUŻ TU JESTEŚ TO ZOSTAW KOMENTARZ, PROSZĘ :) NAPRAWDĘ BARDZO WIELE TO DLA MNIE ZNACZY I CHCĘ WIEDZIEĆ CO MYŚLISZ O MOIM OPOWIADANIU! Z GÓRY BARDZO, BARDZO CI DZIĘKUJĘ! :)
***
Zerknęłam kątem oka na chłopców, by zobaczyć ich reakcję. Calum siedział z głową spuszczoną w dół, tak samo jak Luke. Michael wbił we mnie swój wzrok, był wyraźnie załamany. Spojrzałam na Ashtona, którego oczy były zaszklone. Żaden z nich nie odważył się, by mi odpowiedzieć. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce.
- Chłopcy? Powiedzcie coś, proszę.
W pokoju dalej panowała cisza. Nie wiedziałam co mam robić, więc usiadłam na podłodze i opowiedziałam im wszystko, począwszy od zemdlenia, aż do momentu, w którym samodzielnie szukałam informacji.
- Nie umrzesz, no nie? – usłyszałam niepewny głos Calum’a
- Nie wiem, Cal, nie wiem co będzie dalej. – po moich policzkach ciągle spływały łzy.
- Przestań pieprzyć! Nie umrzesz, rozumiesz? Nie odejdziesz. Dasz sobie z tym radę, razem damy sobie z tym radę. Nie umrzesz, Lucy, nie umrzesz. – powtarzał Michael, udając twardego. Wszyscy jednak słyszeliśmy gdy łamał mu się głos.
- Możecie zostawić nas samych? - poprosił Ashton.
- Pewnie, stary. Będziemy się już zwijać. Widzimy się jutro, Benson. – Michael zmusił się by jego głos brzmiał pewnie. Cieszyłam się, że starał się być silny, potrzebowałam kogoś takiego.
Poszłam odprowadzić chłopców do drzwi, gdzie na pożegnanie każdy z nich mnie przytulił. Czułam się strasznie, miałam wrażenie, jakbyśmy już nigdy mieli się nie zobaczyć. Białaczka była czymś poważnym, ale nie chciałam byśmy się tak zachowywali. Powinniśmy cieszyć się każdą wspólną chwilą tak, jak robiliśmy to dotychczas.
Wchodząc do pokoju, w oczy od razu rzuciły mi się mokre policzki Ashton’a. Usiadłam koło niego i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, poczułam na sobie silne ramiona chłopaka. Przytulał mnie, napawał się tym momentem. Po jego policzkach ciągle spływały łzy, które bardzo chciałam zatrzymać. Jego cierpienie było czymś najgorszym. Byłam w stanie zrobić wszystko, by tylko był szczęśliwy. Byłam w stanie wyzdrowieć. Dla niego.
- Ash… Ash, skarbie. Spójrz na mnie. – chłopak odsunął się i spojrzał na mnie swoimi zaczerwienionymi oczyma. – Nie umrę. Będę walczyć dla Ciebie. Będę walczyć dla nas. Razem to przezwyciężymy, okej? – nie byłam tak przekonująca jak Clifford, ale dawałam radę.
- Obiecujesz? – Ash był jak małe, przerażone dziecko.
- Obiecuję… obiecuję Ci, skarbie.
Złożyłam obietnicę, której nie byłam pewna. Nie byłam silna, nie byłam niezwyciężona. Musiałam myśleć trzeźwo, bo mój chłopak przeżywał bardziej niż ja. Potrzebowałam od niego wsparcia, nie miałam siły na wmawianie mu, że będzie dobrze.
- Nie rozmawiajmy o tym. – zaproponowałam. – Włączmy jakiś film, posłuchajmy czegoś, tylko proszę, nie rozmawiajmy o tym.
- Okej. – odparł, lecz na jego twarzy ciągle widziałam zamyślenie.
Zeszłam do kuchni po coś do picia i jedzenia, Ash w tym czasie miał wybrać film. Ustałam w oknie i zastanawiałam się jak długo będę musiała udawać, że sobie radzę. Ja również byłam jak dziecko, w środku krzyczałam i płakałam, byłam zrozpaczona, lecz nie mogłam dać po sobie tego poznać.
Sięgnęłam pierwszy lepszy napój stojący w lodówce, w prawej ręce trzymałam już paczkę moich ulubionych, paprykowych chipsów. Gdy weszłam do pokoju, położyłam ekwipunek na stole i zajęłam miejsce obok Ash’a. Zaczęliśmy oglądać film, lecz ja nawet nie wiedziałam o czym jest. Domyślałam się, że mój chłopak również uciekał myślami. Wtulałam się w niego, tak, jak zawsze podczas oglądania filmów. Ash gładził moje włosy, a ja powoli zasypiałam. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie.
Film ciągnął się w nieskończoność, nam jednak to nie przeszkadzało. Co chwilę Ash składał pocałunki na moim czole, szyi bądź ustach. Leżeliśmy skupieni na sobie, rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Chłopak śmiał się głośno, co bardzo mnie cieszyło. Było już późno, więc wiedzieliśmy, że Ash zostanie u mnie na noc.
Gdy następnego dnia obudziłam się, Irwin’a już tu nie było. Na stole leżała jednak kartka:
„Słońce, zaspałem na próbę dźwięku, chłopacy po mnie przyjechali. Są wściekli, widzimy się potem.
Kocham, Ash”
Faktycznie, dziś miał być pierwszy koncert w Sydney od ponad sześciu miesięcy. Byłam podekscytowana. Zdecydowanie to koncerty lubiłam najbardziej. Najwięcej się działo, najlepiej się bawiłam (no, prócz czasu spędzanego z chłopakami w trakcie chwil wolnych). Kochałam słuchać ich na żywo, podziwiać ich energię na scenie, byli niesamowici pod każdym względem.
Spojrzałam na zegarek, na którym dochodziła godzina 12. Rzadko zdarzało mi się spać tak długo, wolałam wstawać wcześniej. Wyjrzałam przez okno, by sprawdzić pogodę, a ta jak zawsze była niezawodna. Świeciło piękne słońce, zero wiatru. Postanowiłam zebrać się do wyjścia.
Byłam już gotowa, do chłopaków miałam dołączyć dopiero za dwie godziny, więc miałam czas by pojechać do szpitala i zamienić kilka słów z moim lekarzem. Czułam się silniejsza niż wczoraj, zaczynałam oswajać się z myślą o chorobie. Ciągle byłam przerażona, lecz musiałam porozmawiać z lekarzem, bo poza nazwą choroby nie wiedziałam nic.
Zadzwoniłam do Adelaide, która znalazła się pod domem w dwadzieścia minut. Wsiadłam do samochodu, a moja siostra od razu zbombardowała mnie nowinami.
- Mam dziś randkę!
- Co?! Ty? Ty masz randkę? – podśmiewałam się i nie dowierzałam siostrze.
- Tak, ja mam randkę! Stwierdziłam, że za dużo czasu poświęcam pracy, jeden wieczór poza biurem to nic złego, więc umówiłam się na kolację.
Szczerze mówiąc, byłam dumna z siostry. W końcu zaczynała robić coś ze swoim życiem prywatnym.
- No to powodzenia, siostro. – miałam nadzieję, że wszystko pójdzie po jej myśli.
Wjechałam windą na trzecie piętro, na końcu korytarza znajdował się gabinet dr. Griffin’a. Zapukałam, a gdy usłyszałam „proszę”, weszłam do pomieszczenia.
- Dzień dobry.
- Oh, dzień dobry, Lucy. Jak się czujesz? – na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech i kilka zmarszczek.
- Dobrze, dziękuję. Przyszłam poro…
- Wiem, wiem. – nie dał mi dokończyć – Zajmij miejsce, pójdę po wyniki badań i zaraz jestem z powrotem.
Rozglądałam się po pomieszczeniu. Nie było urządzone w bieli ani w innym jasnym kolorze. Siedziałam na drewnianym, brązowym krześle, pod którym znajdowała się kremowa wykładzina. Dwie ściany pokrywał czekoladowy brąz, dwie inne były wyłożone trochę jaśniejszym odcieniem, ale dzięki ogromnemu oknu znajdującemu się naprzeciwko mnie nie było tu wcale ciemno. Znajdowało się tu wiele roślin, dwie wygodne kanapy i duże, czarne biurko.
Doktor Griffin wrócił gdy zdążyłam zlustrować cały gabinet.
- Dobrze, może zacznijmy od tego czym jest białaczka. Białaczka występuje, gdy szpik kostny zaczyna produkować zbyt dużo białych krwinek. Przedstawię Ci to w ten sposób. – lekarz wstał z kanapy i podszedł do biurka, na którym stały dwa słoiki wypełnione fasolkami. – Te żelowe fasolki reprezentują trzy typy krwinek, które Twój szpik kostny produkuje każdego dnia. Jak widzisz, większość z nich to czerwone krwinki. Te inne to białe krwinki. Nadążasz? – mężczyzna chyba zauważył, że moje myśli znajdowały się gdzieś indziej.
- Tak, tak, rozumiem.
- Jedną z funkcji płytek krwi jest wspomaganie krzepliwości krwi, a białe krwinki walczą z infekcjami. W przypadku białaczki jest tak, że Twój szpik kostny zaczyna produkować mnóstwo niedojrzałych białych krwinek. I te wadliwe krwinki, które nie mogą walczyć z infekcjami, są produkowane przez raka. Więc powinniśmy jak najszybciej zrobić biopsję szpiku kostnego. Będziemy w stanie stworzyć Twój plan leczenia na chemioterapię. Musisz jeszcze zgłosić się do szpitala, otrzymasz tam leki na kilka dni, po nich będziesz miała transfuzję. Będziesz pod obserwacją, wiesz, na wypadek efektów ubocznych.
- Chyba dam sobie z tym radę. – byłam zmartwiona.
- Masz moje wsparcie. Tak czy inaczej, musimy zaplanować biopsję szpiku najszybciej jak to możliwe. To na razie tyle, ale chciałbym spotkać się z Tobą jeszcze jutro.
- Oczywiście. O której godzinie?
- Wpadnij kiedy będziesz mogła, jestem tu cały dzień.
- W takim razie dziękuję, do widzenia.
Wyszłam z pomieszczenia skołowana. Rozumiałam wszystko, wiedziałam co muszę zrobić, ale myśl o chorobie ciągle mnie przerażała.
Adelaide zawiozła mnie pod Enmore Theatre, gdzie chłopcy mieli grać koncert. Byłam spóźniona kilka minut, Luke czekał już na mnie przed tylnym wejściem.
- No w końcu, księżniczko. – powiedział żartobliwie.
- Byłam u lekarza, wybacz. – uśmiech z jego twarzy zniknął. – Spokojnie! Jeszcze nie umieram, okej? Mam zamiar wybawić się dzisiaj za wszystkie czasy! – za to u mnie widniał on od ucha do ucha.
- No i bardzo dobrze! Chodź, chłopacy czekają, za dwie godziny wchodzimy na scenę. – otworzył mi drzwi i weszliśmy do teatru.
Już na samym wejściu ujrzałam twarze reszty członków zespołu. Śmiali się głośno, co nie było nowością. Podeszliśmy do nich, a Ash od razu objął mnie w pasie. Nie pozwolił mi nawet przywitać się z Cal’em i Michael’em, lecz nie przeszkadzało mi to. Miałam dla nich jeszcze dwie godziny i oczywiście, after-party.
________________________________________________________________________________________________________
Rozdział 2!
Wiem, miał być w poniedziałek lub wtorek, ale niestety w weekend nie miałabym
czasu, dlatego napisałam go już dziś. :)
Moim zdaniem nie jest tak źle, a według Was? :)
Moim zdaniem nie jest tak źle, a według Was? :)
Złożyłam
zamówienie na szablon, także kolejny rozdział dodam już po „remoncie” bloga!
Nie wiem kiedy dokładnie to nastąpi, nie ode mnie to zależy.
Jest to mój drugi post dziś, rzućcie okiem na poprzedni. Zostałam nominowana do Liebster Award!
Jestem też na Wattpad! http://www.wattpad.com/55652892-fight-like-hell :) Zapraszam serdecznie!
I jeśli chcecie być informowani o rozdziałach, śmiało piszcie na tt: @fightlikehellff lub w komentarzach! :)
Pozdrawiam Was gorąco, misiaki! Jul x
I jeśli chcecie być informowani o rozdziałach, śmiało piszcie na tt: @fightlikehellff lub w komentarzach! :)
Pozdrawiam Was gorąco, misiaki! Jul x
jejuuu <3
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział yeyeyyeyeye <3
hhaha wiem strasznie przezywam ale zawszde sie jaram nowymi rozdziałami aaww <3
czekam na kolejny z niecierpliwoscia <3
@xcdiee
Świetny :* Ten moment w którym chłopcy się dowiedzieli był taki smutny ;( To dopiero 2 rozdział ale i tak się bardzo wciągnęłam w ten ff xD Dziękuję i czekam na kolejny ♡
OdpowiedzUsuńOna nie może umrzeć, nie pozwalam no!
OdpowiedzUsuńA co do wpisu- świetny! Potrafisz zaskakiwać i trzymac nas w napięciu. Czytając reakcje chłopaków na jej chorobę aż łzy poleciały mi z oczu.
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na nowy wpis
@xemptiness
Jak zwykle cudownie. Masz w swoim stylu pisania coś takiego że nawet najbanalniejsze i najmniej istotne fakty stają się interesujące.
OdpowiedzUsuńLiczę że szablon pojawi się szybko. Muszę przyznać że zaskoczyłaś mnie że ten rozdział jest już dzisiaj ale to jeszcze bardziej zachęciło mnie do przeczytania.
Jejkuu ja się popłakałam! Czekam na kolejny rodział! <3 Lucy nie może umrzeć naprawdę nie rób nam tego
OdpowiedzUsuńMoment, w którym jest opisana reakcja chłopaków- normalnie łzy w oczach ;'c
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne.. <3
"- Ash… Ash, skarbie. Spójrz na mnie. Nie umrę. Będę walczyć dla Ciebie. Będę walczyć dla nas. Razem to przezwyciężymy, okej?.
- Obiecujesz? – Ash był jak małe, przerażone dziecko.
- Obiecuję… obiecuję Ci, skarbie." morze łez :'c
Jestem strasznie ciekawa tego jak chłopaki będą Jej pomagać walczyć z chorobą... Jednak ma Ich wsparcie to najważniejsze <3 :)
Tak więc z niecierpliwością czekam na nexta ;33
@LaristaRommie xx
Ehh te moje literówki ;/ @LaristaRoomie *
OdpowiedzUsuńpodoba mi się i to bardzo. czekam na następny :)
OdpowiedzUsuństrasznie mnie wciągnął ten ff :)
OdpowiedzUsuńinformujesz o nowych rodziałach ?
będe wdzięczna @niallnandos69
Świetny rozdział, cały blog ogólnie jest kxjsxjsnsjs. Nie mogę się doczekać next'a :)
OdpowiedzUsuńMogłabyś mnie informować o rozdziałach? @jadoreirwinx
Cudowny. Ash płakał:'(
OdpowiedzUsuńPiękne, normalnie prawie się popłakałam na początku ale się powstrzymałam.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na następny rozdział :)
Weny :*
wspaniały rozdział x życzę dużo weny :*
OdpowiedzUsuńSuper! Fajny rozdzial. Biore sie za 3 :D @avakada
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział ( :
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńMaggie Z. ( @_1D_TVD_ )